Moja odwaga, moja historia

Czym jest odwaga?

Nieustanne poszukiwanie i zarazem wsłuchiwanie się w siebie jest dla mnie jest codzienna dawka muzyki, jak codzienny prysznic. Jest częścią mojego życia. Odkąd pamiętam byłam dobrym obserwatorem, wsłuchiwałam się w siebie i innych, biorąc dla siebie to, co czułam, że ze mną rezonuje. Mówienie szczerze, co myślę, w zgodzie ze sobą było i jest dla mnie moją odwagą, a zarazem sposobem by poskramiać moją wrażliwą duszę, nie godzącą się na niesprawiedliwość i nieszczerość.

Ostatnie 10 lat mojego życia było wspaniałą przygodą potwierdzającą, że “jestem tego warta”. Czego? Aby żyć w zgodzie ze sobą i tworzyć własną historię. Historię, która nie musi podobać się innym, która być może wychodzi poza schematy. Wychodząc poza nie, tworzę nowe i tak oto moja historia jest moją odwagą. Odwagą do tworzenia nowych ścieżek. 

Kiedy nagle po profilu medycznym w liceum i szkole estradowej wyjechałam do Danii by studiować biznes – wyszłam poza schemat. Pojechałam w nieznane, pierwszy raz do kraju, w którym miałam studiować w obcym języku, otaczając się zupełnie dla mnie nowym językiem. Tam los wystawiał moją odwagę, moją asertywność oraz zaufanie do siebie na próby. Każda z nich pomagała zakorzeniać pewność siebie. Pewność i zaufanie, że poradzę sobie w każdej sytuacji, lepiej czy gorzej. Nieraz wiedziałam, że moja odwaga, szczerość i pozostawanie autentyczną może nieść za sobą różnego rodzaju konsekwencje. W szkole – ocen, później – awansu czy finansów. Liczyłam się z tym, jednak ku mojemu zdziwieniu moja autentyczność połączona z uważnością na drugiego człowieka niemalże zawsze wychodziła na dobre dla obu stron.  Nawet jeśli coś straciłam, to w głębi serca wiedziałam, że na długą metę, ta strata tylko otwiera na coś lepszego, na coś bardziej spójnego ze mną. Tak też było. Odpuszczenie dawało spokój i lekkość w działaniu oraz przestrzeń do pojawienia się nowego. 

Moją odwagą było przyjęcie propozycji przejęcia chóru w Danii. Byłam wtedy po studiach biznesowych, nigdy wcześniej nie prowadziłam chóru, śpiewałam wiele lat solowo. Od razu powiedziałam szczerze, że to nie będzie zwyczajny chór. Miałam w głowie wizję, aby ten chór zamienił się w miejsce integrujące różne kultury przez śpiew. Nie tylko tych, którzy pięknie śpiewają, ale wszystkich, którzy chociaż lubią śpiewać. Tak oto rozwinął się projekt ProPace, z którego jestem dumna i moje serce się raduje, gdy o tym piszę. To miejsce jednoczyło, jak żadne wcześniej. Z filarami uważności – akceptacją, nie ocenianiem, uprzejmością i beginner’s mind czyli umysłem otwartym na doświadczenia – jednaliśmy ludzi różnych kultur, języków, wiar czy zawodów. To było niezwykłe jak nieoceniająca przestrzeń stała się dla wielu środowiskiem, gdzie mogli być w pełni sobą. Staliśmy się jedną wielką, rozśpiewaną, międzynarodową rodziną. Z naszym śpiewem wychodziliśmy na ulice Aarhus (drugiego największego miasta w Danii), śpiewaliśmy w domach starców, kultury, bibliotekach, podróżując przez norweskie fiordy oraz odwiedzając ośrodek uchodźców. Śpiewaliśmy w różnych językach, nie znając ich wcześniej. Każdemu z nas dodawało to pewności siebie.  Mogę śpiewać, kiedy wcześniej robiłam to tylko pod prysznicem? Do tego mogę zaśpiewać po japońsku, fińsku czy portugalsku? To mogę naprawdę wiele! Tak więc niepozorny projekt, stał się dla wielu śpiewoterapią, niwelował tęsknotę za domem na obczyźnie i sprawiał, że czuliśmy, że wszędzie możemy być sobą, iż mimo różnic, łączy nas bardzo wiele. Śpiewając nasze serca dostosowują swoje rytmy bicia, nic więc dziwnego, że byliśmy tak silnie zintegrowani. To też sprawiło, że projekt rozrósł się (w zasadzie nadal rozrasta) na całą Danię i wracając do Polski, czułam, że zostawiłam po sobie jakiś ślad. Nadal siła muzyki, otwierania naszych głosów integruje i pomaga czuć przynależność, spokój i radość..

Rozwinięcie tej organizacji wraz z pracą na etat, nauką języka duńskiego, dokształcaniem się, życiem na obczyźnie, podróżami oraz dbaniem o życie prywatne kosztowało mnie dużo energii i odwagi. Odwagi by nawet w obcym kraju pokazywać, że jestem tego warta. Warta, by robić rzeczy wartościowe, wielkie i nietuzinkowe.

Następnie decyzja przebranżowienia, pozostawienia “dobrej” pracy na etat w Danii, później powrotu do kraju, tuż przed rozpoczęciem pandemii, potwierdziła, że potrafię sobie poradzić nawet zaczynając, niemalże od nowa, w trudnej rzeczywistości. Moja odwaga pomogła mi podjąć decyzję, by podążać za tym, co mi naprawdę w duszy gra. Spełniać się i dzielić się w kraju tym, co zaczerpnęłam ze Skandynawii oraz innych krajów. Pomagać muzyką i śpiewem, a także wiedzą psychologiczna i coachingową. 

Moja odwaga, to moja autentyczność, dzielenie się tym, co kocham. To wsłuchiwanie się w siebie, w moją wrażliwość i podążanie za nią. Moja odwaga to także pokazywanie innym kobietom, że są tego warte. Warte by tworzyć własną historię. Nietuzinkową, inspirującą i wartościową. Bo przecież ….jesteśmy tego warte. 

Już niedługo będzie teoria i praktyka tego, jak korzystać z wysoko wrażliwości, by się spełniać, robiąc to co się kocha w kursie „Odporna i wrażliwa w biznesie”, który współtworzę z Dianą z psycholove.pl. Będą tam moduły z praktycznymi metodami i ćwiczeniami do budowania samoświadomości, a dzięki temu większego balansu każdego dnia.

Czym jest dla Ciebie odwaga? Jak wprowadzasz ją w swoje życie jako osoba wysoko wrażliwa?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *